czwartek, 19 listopada 2015

ufff.

Skończyłam czytać tą cholerną książkę. W końcu! do samego końca miałam nadzieję, że to cholerstwo nabierze jakiegoś sensu ale gdzie tam...z każdym rozdziałem zastanawiałam się "Boże, co ja robię ze swoim życiem? po co czytam ten chłam"? to najgorsza, najbardziej mdła, przepełniona przesadnym romantyzmem powieść jaką kiedykolwiek czytałam. W pewnych momentach robiło mi się nie dobrze od nadmiaru tej chorej słodyczy. Ktoś kto pisał tę książkę..ah zresztą...nikomu w życiu nie polecam, to najgorsza inwestycja w moim życiu, 30 zł wyrzucone w błoto po to bym zanudziła się na śmierć. Momentami kolejne wersy tej żałosnej historii zaczęły mnie bawić, wszystko, dosłownie WSZYSTKO było takie do przewidzenia. Ludzie czym tu się zachwycać? nawet ten obraz Billa był za mocno przerysowany, zbyt drażniący, przesłodzony...ja nie wiem ale czy autorka opisując go miała jakieś klapki na oczach? I ta wieczne rozbeczana laska...po tej książce można nabawić się ostrej depresji, serio. Nie chcę obrażać autorki ale takie COŚ mogła napisać tylko śmiertelnie zakochana, wpatrzona ślepo w swojego idola nastolatka pragnąca by to właśnie ona była jego wybranką. Ja chyba jestem za stara na takie bzdury, za stara i za mało wrażliwa bądź romantyczna? Nawet Grey w pewnym momencie zaczął mnie nudzić, chociaż i tak był o niebo lepszy od tej przesłodzonej szmiry. Ps: chyba zostanę jakimś książkowym krytykiem czy coś w tym stylu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz